Setki oczu wychylało się z mroku nocy. Teraz zniknęły. "Konieczna akcja"
Przez całe lata wiele obszarów położonych nad wodami w Stanach Zjednoczonych rozbrzmiewało charakterystycznym rykiem podobnym do byka albo lwa. I setki oczu wpatrywało się nocą w każdego, kto podszedł do wody. Teraz w Parku Narodowym Yosemite oczy zniknęły, a dźwięki ucichły. To efekt akcji ratunkowej dla rzadkiego miejscowego żółwia.

Wpisany na listę dziedzictwa UNESCO wspaniały Park Narodowy Yosemite leży na zachodnich stokach gór Sierra Nevada w Kalifornii. Słynie z ochrony wielkich drzew - sekwoi, ale między nimi mieszka także wiele unikalnych gatunków zwierząt. Jednym z nich jest bardzo rzadki wodny żółw z gatunku Actinemys marmorata, podobny do naszego polskiego żółwia błotnego. I także bardzo zagrożony zwłaszcza przez gatunki inwazyjne.
W jego wypadku problemem nie są jednak inne żółwie sprowadzane z odległych krajów i wypuszczane do miejscowych rzek i jezior. To żaby. Szczególnie jedna duża i bardzo ekspansywna zwana żabą ryczącą.
Żaba rycząca jest jednym z największych płazów bezogonowych świata. Te potężne zwierzęta dorastają do pół kilograma, a są i osobniki sięgające nawet 800 g. Dla porównania: nasz największy płaz bezogonowy, jakim jest ropucha szara waży raptem 100 g. Żaba rycząca zamieszkuje stawy, jeziora i bagna wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. To jest jej naturalne środowisko, ale ten dość ekspansywny płaz zaczął rozprzestrzeniać się na nowe tereny. We wschodnich USA pojawił się w wykopanych przez ludzi rowach czy kanałach, a wprowadzony na zachodnie tereny Ameryki Północnej, szybko je zajął.

Żaba rycząca rozpanoszyła się na wielu terenach
To rzadki przypadek zwierzęcia, który w jednej części kraju występuje naturalnie, ale w drugim jest już zwierzęciem inwazyjnym. Tak jest właśnie z żabą ryczącą w USA. Zresztą jako inwazyjny płaz została wprowadzona również do wód zachodniej Europy (Włochy, Belgia, Holandia) oraz Dalekiego Wschodu - Japonii, Korei Południowej czy Chin. Jest także sztucznie zawleczona na wyspy karaibskie jak Jamajka, Portoryko, Kuba i Haiti oraz do Wenezueli, Kolumbii, Argentyny, Urugwaju i Brazylii. Wszędzie stanowi problem.
To bowiem żaba silna, duża i żarłoczna. Zjada niemal wszystko, każdego bezkręgowca, który wpadnie jej w paszczę (łącznie z dużymi pająkami, wijami i skorpionami) oraz wiele małych kręgowców. W jej jadłospisie znajdowano ryby, inne płazy, gryzonie, jaszczurki i węże. Jest znaną pożeraczką wszystkiego, co się rusza, a w zachodnich Stanach Zjednoczonych zauważono, że poluje również na żółwie.
Także na podgatunek żółwia Actinemys marmorata, który mieszka jedynie w Kalifornii. To zresztą jeden z dwóch miejscowych żółwi słodkowodnych, a jego populacja gwałtownie spada. Gad jest bliski wymarcia, tymczasem badania przeprowadzone w Parku Narodowym Yosemite wykazały, że małe żółwie są tu pożerane przez żaby ryczące.

Liczba żółwi się załamała. Przez wielkie żaby
Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego odkryli silny związek między inwazyjnymi żabami a spadkiem populacji żółwi. Dostrzegli młode, świeżo wylęgłe z jaj żółwie ginące w wielkich paszczach dużych zwierząt, a badania potwierdziły, że tam, gdzie żaby ryczące są liczne, spotyka się starsze żółwie, ale młodych nie ma prawie w ogóle. Płazy zapewne je wybiły. Młode po prostu nie przeżywały wystarczająco długo, aby dołączyć do populacji. Ich brak wskazywał na załamanie się systemu.
Żab ryczących w Kalifornii jest już tak dużo, że wiele osób odwiedzających dowolne jezioro czy staw w rejonie Yosemite przez lata słyszało ich charakterystyczne dźwięki. Żaba rycząca zawdzięcza swą nazwę rykom bardzo głośnym i rozlegającym się daleko od wody. Nie sposób ich nie usłyszeć. Stały się wręcz cechą rozpoznawczą rozlewisk Kalifornii i niewiele osób pamięta, że wydaje je zwierzę inwazyjne. Tak liczne, że nocą setki oczu tych żab wpatrywało się w każdego, kto podszedł do zbiornika wodnego.
W wypadku sytuacji w parku Yosemite sytuacja była jednak prosta - życie tu wielkich żab ryczących oznaczało zagładę miejscowych endemicznych żółwi. Trzeba było wprowadzić brutalną akcję, która została tu określona jako konieczna. Polegała na zlikwidowaniu w Yosemite niemal wszystkich żab ryczących. Nastąpiło to do 2019 roku, a z parku zniknęło aż 16 tysięcy tych płazów. Aż 6 tysięcy sztuk usunięto tylko z jednego akwenu.

Rodzime żółwie mogą teraz wrócić do wód
Kolejnym etapem, dopiero po tej eksterminacji, było wprowadzenie tu nowych żółwi Actinemys marmorata. Ta operacja teraz się kończy. Czytamy o niej w "Biological Conservation": "badanie pokazuje przedłużający się brak młodych żółwi tam, gdzie były liczne żaby ryczące, ale daje nadzieję, że kontrola żab może doprowadzić do odbudowy populacji żółwi poprzez złagodzenie presji drapieżników na wylęgi i młode osobniki. Nasze wyniki wskazują, że działania mające na celu eksterminację żab ryczących są konieczne, aby zapewnić przetrwanie zagrożonych gatunków, takich jak rodzime żółwie".
Żółwie są jednak zwierzętami rozmnażającymi się powoli i minie jeszcze kilka lat, zanim będzie można odtrąbić sukces w ich powrocie i pełnym rozwoju na terenach, z których żaby ryczące je wyparły. Nie wiadomo także czy inwazyjne płazy nie wrócą - wymaga to wielu miesięcy i lat obserwacji. Jak podkreślają naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego, to rodzime żółwie słodkowodne są dziedzictwem tutejszej przyrody, a nie żaba rycząca.
